Zielona Góra i okolice
Przeglądając pod kątem zabytków różnego rodzaju przewodniki po Polsce da się odczuć, że województwo lubuskie, w tym także opisywany tu obszar pokrywający się z byłym województwem zielonogórskim, jest w nich właściwie białą plamą, a zamieszczone opisy wynikają raczej z pewnego obowiązku autora niż z rzeczywistej potrzeby odbiorców. Mamy więc z reguły przedstawioną Zieloną Górę (jako najważniejsze miasto regionu), Łagów ze swoim urokliwym zamkiem, czasem może jeszcze Żary, Żagań. I tak na dobrą sprawę jest to większość tego, co ma do zaoferowania przeciętny przewodnik, choć po prawdzie trzeba dodać, że często nawet sami mieszkańcy tego terenu niewiele wiedzą o świecie, który bezpośrednio ich otacza. Czy rzeczywiście południe województwa lubuskiego (bo tylko tym terenem zajmuję się na tej stronie) ma tak mało do zaproponowania? To pewnie w dużej mierze zależy od spojrzenia na tutejsze zabytki. Nie ma tu oczywiście ośrodków na miarę Krakowa czy Gdańska, ale to przecież nie oznacza, że ten spory obszar jest ich pozbawiony. Zabytki są, jest ich nawet całkiem sporo, tylko często wymagają trochę trudu, żeby się nimi zachwycić. Rzec można, że to raczej gratka dla koneserów niż dla przeciętnego turysty.
Treści na stronie będę uzupełniał stopniowo, ponieważ sam chcę odwiedzić i sfotografować wszystkie miejsca, które opisuję, a jednocześnie pokazać je swoim dzieciom. O wielu ciekawych budynkach dowiedziałem się niedawno choć urodziłem się w Zielonej Górze ponad 40 lat temu. Chciałbym udowodnić, że warto odwiedzić województwo lubuskie nie tylko pod kątem jezior czy lasów. Warto poznać także historię tego terenu i spróbować dostrzec, iż bogactwo polskich zabytków jest także, a być może przede wszystkim, w nieco zapomnianych miasteczkach czy wioskach. Ogromna część tutejszych miejscowości, rozpoczynając od wiosek, a kończąc na miastach, ma rodowód średniowieczny i można znaleźć na to całkiem sporo architektonicznych dowodów.
Ostatnie kilkadziesiąt lat nie oszczędziło tego regionu, tak jak i pozostałych części naszego kraju. Warto przy okazji podkreślić, że bezpośrednie działania wojenne nie wyrządziły tutaj tak wielkich szkód, jak można by się spodziewać. Nie oznacza to wszakże, że nie było ofiar w architekturze. Kompletnie zniszczony został Gubin, rynek straciło Krosno Odrzańskie, ucierpiał Żagań, niemniej jednak znakomita większość tego terenu przetrwała samą wojnę w dobrym stanie. Dlaczego zatem ogromna część różnego rodzaju dworków, pałaców, zamków czy kamienic jest zdewastowanych lub wręcz zrujnowanych? Ogromne szkody wyrządziła przechodząca tędy Armia Radziecka paląc za sobą najpiękniejsze budowle. Patrząc dziś chociażby na ruiny zamku w Siedlisku, pałaców w Brodach czy Zatoniu, albo parku w Nietkowie, aż trudno uwierzyć, że ludzka głupota może być tak wielka. Jednak przypisywanie wszystkich zniszczeń „wyzwolicielom” spod czerwonej gwiazdy byłoby sporym uproszczeniem. Niestety, w największym stopniu to Polacy przyczynili się do wołającego o pomstę do nieba stanu wielu pięknych niegdyś zabytków. Czasem widząc pozostałe dwie ściany dworu aż trudno uwierzyć, że był on normalnie użytkowany przez miejscowy PGR.
Historia historią, zabytki zabytkami, ale ciekawą mieszanką jest ludność, która pojawiła się na tym terenie po wojnie. Z jednej strony przybyli tu mieszkańcy Wielkopolski, a z drugiej przywieziono ze wschodu Polaków (wbrew ich woli) mieszkających wcześniej na terenie dzisiejszej Ukrainy i Białorusi. Wielu z przedstawicieli tej drugiej grupy do końca wierzyło, że kiedyś powrócą do swoich prawdziwych domów. Często przywieźli ze sobą religię prawosławną lub wyznanie greko-katolickie. Dziś widać jak na dłoni, że nowi mieszkańcy przez długi czas nie czuli związku emocjonalnego z tą poniemiecką ziemią, co wynikało zapewne także z braku porozumień i gwarancji dotyczących polskiej zachodniej granicy. Układy podpisano dopiero w roku 1970, a spokój w tym temacie zapewnił człowiek, o którym zdecydowanie nie mówi się w kategoriach pozytywnych. Musiało minąć kilkadziesiąt lat, żeby kolejne pokolenia, tutaj urodzone, uznały te tereny za swoją ojczyznę. Niestety, ta „poniemieckość” pozwalała na brak szacunku w stosunku do zabudowy, za wyjątkiem kościołów, ale tylko tych, które uznano za przydatne. Wiele jest niestety miejscowości, w których jedynym czynnym zabytkiem jest znajdujący się w bardzo dobrym stanie kościół, ale pałace czy dwory albo są w stanie mniejszej lub większej ruiny, albo w ogóle nie przetrwały.
Patrząc na te ruiny wracam do czasów, gdy jako mały chłopiec miałem wtłaczane do głowy, że myśmy zawsze byli uczciwi, rycerscy i zawsze walczyliśmy w obronie słusznej sprawy. Dopiero będąc mocno dorosłym człowiekiem, zacząłem dostrzegać, że to nie do końca jest prawda. I ten zrujnowany teren tzw. ziem odzyskanych jest tego najlepszym przykładem. To jest generalnie bardzo niewygodny temat, szczególnie w czasach odkrywania tzw. wartości narodowych, cokolwiek one znaczą…